post

Ligowy falstart

Nie tak wyobrażaliśmy sobie powrót do rozgrywek ligowych. Przegrywamy w Gorzycach ze Stalą, która zadała dwa ciosy i pokonała Karpaciarzy.

Nastroje przed inauguracją rundy wiosennej były bojowe! Przed meczem pełna koncentracja, wysłuchanie ostatnich wskazówek trenera i wyjscie na boisko, po kilkumiesięcznej przerwie, głód gry dawał o sobie znać już od pierwszej minuty.

Zaraz po pierwszym gwizdku arbitra, krośnianie rzucili się do ataku, sprzyjał wiatr, który, jednak na początku brakowało wzięcia pod uwagę jego siły, która momentami była ogromna. Strzał Karola Knapa cy Bartłomieja Wojtasikach przy innych warunkach atmosferycznych byłyby na pewno problemem dla golkipera niejednej drużyny. Pierwszą z groźniejszych sytuacji miał jednak Sylwester Sikorski. Doświadczony zawodnik precyzyjnie uwolnił się od rywali i oddał strzał, ale piłka minęła słupek i kilka centymetrów. Jednak gra pokazywała, że Karpaty mogą być stroną przeważającą w spotkaniu. Gospodarze sporadycznie pojawiali się pod bramką Mateusza Krawczyka, a tylko jedna sytuacja w pierwszych 45 minutach była groźna. O sile wiatru przekonał się kilkukrotnie bramkarz Stali, który wznawiał grę od własnej bramki a piłka jakby „żyła własnym życiem”, szczególnie jedno ze wznowień zapadnie w pamięci, kiedy po wybiciu futbolówki z ręki piłka będąc w powietrzu na połowie boiska, niemalże wróciła na 11 metr! Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w około 30 minucie, kiedy to piłkę w polu karnym przyjął Marek Fundakowski, a obrońca obalił go do parteru, uniemożliwiając jakikolwiek ruch, niestety sędzia nie dopatrzył się przewinienie, mimo, ze asystent stał dosłownie na wprost zawodników. Po tej sytuacji gra się zaostrzyła, a krośnianie po stratach piłki, odbierali ją w mgnieniu oka. W samej końcówce pierwszych 45 minut bliski otwarcia wyniku był Marek Zięba, który z ciężkiej piłki starał się przelobować bramkarza, co mu się udało, jednak piłka trafiła w poprzeczkę. Można teraz tylko gdybać, ale jakby siła wiatru była mniejsza, to piłka powinna bez problemu wylądować w siatce.

Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowym remisem.

Po zmianie stron, goście grali z wiatrem, jednak nie stworzyli sobie zbyt wielu sytuacji pod bramką Karpat. Natomiast biało-niebiescy, co chwilę szturmowali bramkę rywala. W tej połowie wiatr dawał się we znaki Karpaciarzom, którzy zmuszeni byli grać zgoła odmiennie niż zazwyczaj, gdyż tradycyjna taktyka kończyła się niepowodzeniem.

Gdy mogło się wydawać, ze mecz zakończy się podziałem punktów, sędzia podyktował rzut rożny dla gospodarzy, wykonanie było na tyle skuteczne, ze po dotknięciu piłki przez obrońcę Karpat, piłka zrobiła kozioł i wpadła do bramki. Na 10 minut przed końcem gospodarze wyszli na prowadzenie. Po stracie gola krośnianie jeszcze bardziej ambitnie podeszli do sprawy i chcieli zniwelować stratę, jednak żaden z ataków nie przyniósł skutku. Gospodarze natomiast dobili nas z rzutu karnego, Mateusz Krawczyk wyczuł rywala, ale „zabrakło ręki” i piłka wpadła do siatki. Był to 4 rzut karny w tym sezonie i pierwszy, którego popularny Kriwo nie zdołał obronić.

Ostatecznie mecz kończy się wygraną gospodarzy 2:0, którzy pokazali, że oddają 2 celne strzały na bramkę rywala, oraz głowni się broniąc, można wygrać całe spotkanie.

Krośnienie wystąpili w następującym składzie:

Krawczyk, Gierlasiński, Groborz, Śliwiński, Król, Knap, Sikorski, Stasz, Zięba, Fundakowski, Wojtasik. Z ławki wszedł Kasperkowicz, Półchłopek, Stańko, Kowalski, Sęp, Brożyna.